Dzieci z Michałowa głodują na granicy. To już pewne. Rozmawialiśmy z członkami tej grupy

Jarosław Kaczyński zaledwie kilka dni temu zapewniał, że dzieci migrantów zatrzymane przez Straż Graniczną w Michałowie zostały przetransportowane z powrotem na Białoruś i nic im z tego powodu nie zagraża. Właśnie zaprzeczył temu Faruq Khalaf Hasan, który wraz z tymi dziećmi koczuje teraz pod polską granicą. – Jesteśmy w zimnym lesie, niektórzy z nas są chorzy. Nie mamy prawie wcale jedzenia – mówił Wirtualnej Polsce w październiku.

Co najmniej trójka dzieci z Michałowa, która według zapewnień polskich polityków i Straży Granicznej miały się znaleźć w „bezpiecznym miejscu”, znowu jest na granicy. Głodują, koczując w lesie, na pasie granicznym niedaleko Białowieży. Członkowie tej grupy już raz zostali pobici przez białoruskich pograniczników.

Opowiedział o tym Wirtualnej Polsce Faruq Khalaf Hasan. – Jest tu z nami 10 dzieci i 20 starszych kobiet. Nie możemy zawrócić na Białoruś, bo strażnicy nam nie pozwalają. Kiedy próbowaliśmy, białoruscy strażnicy nas pobili. Do Polski też nie możemy przejść, bo tamtejsza Straż Graniczna nam zakazuje. Błagamy Białorusinów: „Pozwólcie nam zawrócić, chcemy wrócić do Iraku,” ale oni odpowiadają ciągle: „Nie możecie przejść na Białoruś” – relacjonuje Faruq Khalaf Hasan. Jest w grupie, w której znajdują się także dzieci widziane wcześniej w Michałowie.

Dzieci z Michałowa są na granicy. „Nie mamy jedzenia”

Na dowód rozmówca włącza kamerę telefonu i robi im zdjęcia. Dziewczynki przechadzają się wśród grupek dorosłych siedzących i leżących wokół słabo palących się ognisk. Są ubrane w puchowe kurtki i czapki. Mężczyzna komentuje, że niestety ubrania, które mają na sobie, są brudne. Nie mają gdzie zrobić prania.

Czytaj też: Jazydzi na granicy. „Nie mają do czego wracać”

Faruq podaje imiona i wiek dziewczynek. To 10-letnie Emad Ali Saado i Thamr Kamal Khlaf. Obok stoi 14-letnia Hani Naif Sleman. Jest wśród nich też 8-letnia Danila Dakhil Sado. Najmłodsze dziecko to kilkunastomiesięczna Malak Mahir Sado, która według mężczyzny źle się czuje.

– Jesteśmy w zimnym lesie, niektórzy z nas są chorzy, zwłaszcza starsze kobiety i dzieci. Nie mamy prawie wcale jedzenia. Mieszkańcy z polskich wiosek przychodzą do nas i przynoszą coś do jedzenia – opisuje sytuację 41-letni Faruq Khalaf Hasan.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *